niedziela, 21 lutego 2016

Improwizacja






trzeba wziąć na siebie cały ciężar świata
i uczynić go lekkim, znośnym.
Zarzucić go sobie na ramiona
tak jak plecak i ruszyć w drogę.
Adam Zagajewski


 Czyż wolno człowiekowi skarżyć się na losy swoje?
niedoli te skargi nie pomogą
trzeba wziąć na siebie cały ciężar życia
wrzucić go na plecy jak bagaż podróżny i iść jego drogą
by, podziwiać uroki natury jak turysta
by, ulżyć sobie nieco – najlepiej, gdy świat się zazieleni
a wokół pachnie majem
wtedy drzewa i kwiaty emitują czyste powietrze
i nocą księżyc wskazuje drogę po której będziemy iść
a co z cierpieniem? co z okrucieństwem? co z brzydotą?

zawsze będę wchłaniać kubkami smaków gorycz i rozpacz
starej kobiety złamanej życiem z twarzą porysowaną
jego pazurem,tę którą spotykam niemal co dzień na ulicy
ją też mam podziwiać?
i tę pochyloną nad grobem,
zrytą do cna bólem ziemi
tę co bandyta zasztyletował jej jedynego syna
gdy wracał do domu nocą?
mam konfabulować?
przecież uniesienie to stan wyobraźni, które
pojawia się chwilami, gdy coś nas fascynuje
improwizacja mała czy wielka to nic innego jak
melorecytacja wyciskająca łzy
to czysta kartka, na której popełniasz dzieło sztuki
przy którym zadrży nawet serce kata
czy też chwila ekstazy, gdy uciekając przed smutkiem
zaczynamy czytać ulubiony wiersz
najczęściej wtedy coś nam przerywa
a to zadzwoni telefon, a w słuchawce głos
proponuje nam zestaw emaliowanych garnków
a my przez zaciśnięte zęby – mówimy - nie, dziękuję
a to bezdomny, który zapuka do drzwi
dopada nas szarość i monotonia
dopełnia ją żałoba
spadamy w ciemny dół
i nawet najpiękniejsza muzyka przestworzy
nie jest w stanie wyrwać nas z tej apatii
nasza dusza zaczyna chorować po czym
z nadejściem wiosny ożywia się jak cała przyroda
jak błękit morskich fal, gdy pokryte białymi bałwanami
uderzają o brzeg plaży mokre ze szczęścia
a szum ich daje przepiękny koncert
więc może nasze życie ma swój cykl?
i wszystkie stany ducha mieszają się w nim
i nachodzą na siebie nawzajem jak te fale morza
tylko my nie wiemy tego... ?


Warszawa, 2015









środa, 10 lutego 2016

Czarny motyl


rzeźba Antoniego Pleszowskiego


Ten wieczór, miał być taki jak inne 
a wgryzł się na zawsze w pamięci 
nawet cicho niebieski dzwonek
nie zapowiadał rozstania 
dlaczego teraz, gdy jest tak wcześnie 
dlaczego w takiej chwili
gdy, myśl jest palona 
jak piaski pustyni wewnętrzną pożogą 
miałam cichą nadzieję 
że dobry Bóg pomaluje świat kolorem zieleni 
ziemia ubierze się w nowe szaty 
a, wokół rozkwitną kwiaty 
a, my sobą ożywieni 
naszymi wiosnami i odcieniami zieleni
a zamiast tego ktoś z nieba gwiazdę wyrwał 
i zdusił naraz wszystko jak niedopałek papierosa  
Świat zapadł nagle i zatonął we mgle 
tę drogę przez wiatr targaną, tragiczną 
drogą zdarzeń co spada jak kamień musisz iść 
łka wiatr i echo powtarza sentencje zdarzeń 
noc zatacza coraz szersze kręgi dając idealne ciemno 
i wielka cisza wsłuchuje się w swój ból dając podkład
muzyczny jakby mroczny refren wiecznej pustki 
zbierasz okruchy życia jak święte hostie 
i wkładasz do czarnych pudełek z kartonu 
i chowasz w sercu to co najdroższe 
i wciąż trwa zima choć to przecież już maj 
i księżyc stracił swój blask 
i tylko myśli wciąż gorące 
szukają ostudy w świecie aniołów

Spotykam mężczyzn zaklętych w zastygłe 
formuły 
nie patrząc nań strofą bez-namiętną 
zamieram w pustym bezruchu 
jak marmurowy posąg wykuty z kamienia smutku
otwieram okno, by nabrać powietrza 
wtem motyl nocny wzlatuje ponad głowę
tak jakby chciał coś powiedzieć 
lecz zadrżał i spadł 
z dziesiątego piętra w dół

… i było mi smutno i nadal jest, bo życie jest bardziej czarne niż zielone...
i tylko czas kolorami gra, Bóg nie bawi się w zielone...

 
- w hołdzie jedynemu -

 
 

Tomikowo - 20.01.2024

Gdyby gdyby miłość pisała się przez wodę jak przez liście kwiatów w twojej pergoli dotyk byłby czuły i bezpośredni tęsknota utulona a t...